cześnie z tongalerami dla przebłagania bogini Pele. Mahana dał odpowiedź przeczącą. Nigdzie nie natknęli na ślad braci błagalników. Zresztą nic w tem dziwnego, bo drogi ich rozchodziły się już od Doliny Wielkiej Siklawy i biegły w kierunkach wprost przeciwnych. Na tem wyczerpał się temat rozmowy i król dał znak, że posłuchanie skończone. Po odejściu Mahany poprosił Izanę i Atahualpę, by przed wieczorem zechcieli go odwiedzić, a Huanakę, by odebrał od Mahańy zapas zebranej tongi i dopilnował złożenia go w spichlerzu obok świątyni boga Oro. Po oddaniu tych zleceń Czandaura opuścił wietnicę i poszedł odpocząć w swem toldzie. Była wtedy godzina piąta po południu.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Zbieracze tongi byli wciąż bohaterami dnia i ośrodkiem ogólnego zainteresowania. Po zaspokojeniu pierwszego głodu, zaczęli szeroko i dokładnie opisywać przebieg podróży. Przytem gwoli pokrzepienia ducha i odwilżenia gardła strudzonego gawędą, często zaglądali do kubków i kalabasów. Lecz czy nalewka z owoców, algarobo, była dla nich zamało sencjonalną, a guarapo