Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/229

Ta strona została przepisana.

lecz pozostali w górach, by tu w przesmykach i wąwozach czuwać jak orły skalne nad bezpieczeństwem rubieży.
Pomyślne odparcie napadu Czarnych i skuteczność „reform wojskowych“ umocniły jeszcze stanowisko Gniewosza wśród krajowców. Patrzyli, jak na półboga. Powodzenie, z jakiem spotkały się jego pierwsze pociągnięcia na tej dziewiczej ziemi, przekonało go do niej i związało z nią ściślej, niż się spodziewał.
Lecz najsilniejszym łącznikiem między nim a Itongami była kapłanka Rumi. Sympatja, okazana mu zaraz w pierwszych dniach przez tę egzotyczną piękność wytrąciła go z apatji i bezwoli. Chęć popisania się przed nią odwagą i rycerskością była jednym z głównych bodźców do czynu. Gdyby mu kto zwrócił na to uwagę, byłby temu stanowczo zaprzeczył. A jednak sam przyłapywał się na tem, że myśli jego w okresie choroby i rekonwalescencji silnie zaprzątała trwoga o los Rumi. Obawy te podniecała jeszcze Wajmuti. Wstrząsnęła nim udzielona przez starą piastunkę wiadomość, że Rumi w chwili porwania miała na palcu szafirowy pierścień z gwałtowną trucizną, kurarą. — jako jedyną broń przeciw gwałtowi. Jeżeli