Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/234

Ta strona została przepisana.

ków na trzy oddziały. W straży przedniej szedł Ngahue z Pomarem jako przewodnikiem, potem korpus główny z królem, a zamykała pochód straż tylna pod komendą Atahualpy.
Przewidywania Ngahuego sprawdziły się. Posuwali się bardzo powoli. Konie objuczone sprzętem bojowym i wojłokami z żywnością grzęzły w błocie powyżej pęcin. Ludzie musieli iść przeważnie pieszo i prowadzić je za uzdę. Niedoszły „raid jednodniowy“ przekształcił się w żmudną, pełną niespodziewanych przeszkód, trzydniową wędrówkę. Dopiero czwartego dnia o świcie zaczęła się przerzedzać puszcza, a przeglądać zielona roztocz równiny. Czandaura wstrzymał pochód i nakazał dłuższy odpoczynek przed atakiem. Zdwojono ostrożność, bo lada chwila mogli natknąć na oddziały wywiadowcze wroga. Wysłany z podjazdem Poinare przyniósł wiadomość, że w odległości pół wiorsty spotkał biwakujących wojowników. Główna kwatera Czarnych była już niedaleko. Przesłaniało ją tylko niewielkie wzgórze zarośnięte skrubem z drzew mulgą, rodzaju karłowatych akacyj o trujących cierniach.
To wzgórze postanowił Czandaura opanować. Przeczekali na skraju borów do wie-