kurjerem Pomarego. Miał on być odtąd stałym łącznikiem między obu połaciami kraju. Dla udostępnienia komunikacji między Południem a Północą postanowił król poprowadzić przez puszczę na południe od łańcucha górskiego szeroki, bity trakt dla pieszych i konnych. Do dzieła zabrano się natychmiast i jeszcze przed powrotem Czanclaury do północnej stolicy rozbrzmiały odwieczne bory hukiem toporów i siekier. Wola białego człowieka wdzierała się nieubłaganie w osierdzie lasów i kładła w poprzek jasnym, utartym szlakiem.
Zarządzeniom młodego władcy poddawali się Itonganie bez szemrania; otaczała go podwójna aureola; zwycięskiego wodza i itonguara. Pomruk sprzeciwu odezwał się dopiero wtedy, gdy do oddziałów powracających na północ wcielił Czandaura z pomiędzy Czarnych dwa tysiące najdzielniejszych wojowników. Lecz stanowcza postawa króla i jego żołnierzy uśmierzyła bunt w zarodku i czarni wojownicy potulni jak baranki odmaszerowali w stronę cordillery. W dawnej stolicy Południa prócz Ngahuego pozostało załogą tysiąc świetnie uzbrojonych Jasnych. Na odjezdnem Czandaura pożegnał ich w krótkich, serdecznych słowach, a na pocieszenie obiecał wkrótce
Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/244
Ta strona została przepisana.