Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/257

Ta strona została przepisana.

łatwo. Możebyś mógł mnie w jakiś sposób zasłonić przed oczyma tłumów.
Rumi zdjęła z ramienia swój szafranowy szal i rozpięła go między trzonami kolumn w ten sposób, że zakrył zupełnie siedzącego w fotelu króla. Jego zaś brał już w posiadanie sen coraz głębszy. Przechylił głowę wstecz, ręce opuścił wzdłuż ciała i zapadł w stan niepamięci. Huanako, Atahualpa i Rumi stanęli przed zasłoną na straży.
Wśród Itonganów odezwały się szepty i głosy zdumienia, lecz gdy arcykapłan podniósł rękę, umilkły. Słychać było tylko ćwierkanie koników polnych, idących na spoczynek. Ogromny srebrny dysk księżyca wytoczył się na niebo i zalał potokami światła krużganek. Na posadzkę rzuciły się skosem cienie kolumn i rozpoczęły powolną wędrówkę...
Zafalowała szafranowa zasłona i między pierwszą parą karjatyd pojawiły się dwa mgliste kształty ludzkie. Były wysokie na dwanaście stóp i głowami sięgały stropu. Twarze wydłużone i szerokie nosy czyniły je podobnemi do menhirów. Zawahały się nad posadzką i ruchem powiewnym posunęły się między kolumnami w stronę piramidy. Za niemi wyrosły z posadzki dwie in-