Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/279

Ta strona została przepisana.

nję publiczną przez szereg dni po pogrzebie i stypie. Skutek był ten, że w tydzień po oddaniu arcykapłanowi ostatniej posługi na wniosek niejakiego Arawaki przystąpiono rzeczywiście do szukania rzekomego mordercy-czarownika.
W słoneczny, upalny dzień październikowy w obecności olbrzymich tłumów Wangarua zrobił laską kapłańską głęboki a wąski rowek koło grobu Huanaki, poczem przez dłuższy czas czekał na ukazanie się w nim robakaprzewodnika.
Po upływie trzech godzin, gdy słońce przekroczyło już zenit, wypełzła z grobu glista i powoli zaczęła posuwać się wyżłobioną przez laskę szamańską brózdą. Gdy dotarła do jej końca, wydobyła się z rowku na powierzchnię poziomu i zmieniwszy kierunek, pełzała dalej pod kątem rozwartym do linji poprzedniej. Wynik obserwacji w ciągu następnych trzech godzin był fatalny. Po przewędrowaniu kilkunastu metrów przestrzeni między fejtoką a pierwszemi domostwami, robak zatrzymał się przed toldem Izany; tu wśliznął się z powrotem w trzewia ziemi i zniknął bez śladu. Wśród śmiertelnej ciszy, jaka zaległa wtedy masy zgromadzonego ludu, ogłosił Wangarua wynik magicznego śledztwa: sprawcą czarów, rzu-