conych na ś. p. arcykapłana, a tem samem jego mordercą był Izana. Czekała go za to śmierć. O brzasku dnia następnego miał wódz zawisnąć na jednem z drzew otaczających wietnicę.
Gdy Peterson czerwony od gniewu zakomunikował Gniewoszowi wyrok sędziów, król uśmiechnął się lekceważąco.
— Czy sądzisz Will, że pozwolę na to, by z powodu tego idjotycznego „śledztwa“ i jeszcze idjotyczniejszego jego wyniku, kilku głupców, czy też niezadowolonych ze mnie łajdaków pozbawiło życia jednego z najżyczliwszych nam wśród krajowców ludzi?
Kapitan odsapnął uspokojony.
— To co innego. Zaraz pomyślałem sobie, John, że na to nie pozwolisz. Lecz po jakiego djabła było dopuszczać wogóle do tego głupkowatego śledztwa? Teraz, ratując tego poczciwca, Izanę od niechybnej śmierci, narazimy się na poważny konflikt z przesądami większości.
— Właśnie chciałem wywołać ten konflikt.
Peterson zdębiał.
— A to poco?
— Aby pokazać im swoją siłę. Od dziś rozpoczynam jawną już kampanję przeciw
Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/280
Ta strona została przepisana.