Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/282

Ta strona została przepisana.

domu Izany. Już zdaleka doszły go głośne zawodzenia kobiet. Na widok zbliżającego się króla, krzyki wzmogły się. Z obejścia wypadła Alafa, żona Izany i rwąc włosy, rzuciła się z jękiem do stóp Czandaury. Podniósł ją i pocieszył krótkiem słowem:
— Włos mu z głowy nie spadnie.
W drzwiach tolda zastał strażników. Podnieśli włócznie na powitanie. Czandaura zmarszczył brwi.
— Kto was tu postawił? Atahualpa?
— Szaman Wangarua — odpowiedział dowódca straży.
W oczach króla zamigotały błyskawice.
— Kto go upoważnił do wydawania podobnych rozkazów?
Strażnik zmieszał się i przez chwilę milczał. Wkońcu nie patrząc królowi w oczy odpowiedział:
— Szaman uczynił to starym zwyczajem na podstawie wyniku śledztwa, odbytego na fejtoce przy grobie Huanaki.
— Milczeć! — huknął Czandaura blady z gniewu. — Kto tu panem? Ja — czy szamani, czarodzieje i inni tym podobni oszuści? Ja was nauczę porządku i posłuchu! — Izany strzec będą wojownicy, których wyznaczy z mojego rozkazu Atahualpa, a wy-