Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/290

Ta strona została przepisana.

reakcję. Król uśmiechał się ironicznie na myśl, że bezkarnie tyle już razy zdeptał ich zwyczaje i znieważył świętości. Lecz o tem nikt nie wiedział. Czandaura dopuszczał się świętokradztwa pokryjomu, kradł jak złodziej. Nikt ani nie domyślał się, że od dziewięciu lat jego miłośnicą była kapłanka Rumi. Tylko Atahualpa i Wajmuti byli wtajemniczeni w dzieje tego stosunku — on, przyjaciel i biały człowiek, ona, piastunka, niemal druga matka księżniczki.
Miłość Rumi, potężna i płomienna, była dla Czandaury jak krzew gorejący, który prowadził go poprzez pustynię życia na wyspie. Była mu kochanką, przyjaciółką, żoną — wszystkiem. Ślepo oddana, widziała w nim istotę wyższą, nadziemską, o której mocne ramię wsparta patrzyła pogodnie w przyszłość. Przejęła od niego jego wiarę, wyswobodziła się dzięki niemu od lęku przed nieznanemi potęgami. Bogini Pele, której była kapłanką, przestała dla niej istnieć. Nie poczuwała się do żadnej winy względem istoty, w której rzeczywistość nie wierzyła. Była nadal kapłanką tylko z pozoru. Obrzędy przez nią spełniane nie miały dla niej żadnej treści. Były zbiorem mechanicznych czynności, pod których powierzchnią dudni-