Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/305

Ta strona została przepisana.

kitnego płaszcza, spiętego pod szyją srebrną broszą — piękną jak pramatka rodu ludzkiego, słodką Vajrumati, którą poślubił bóg Oro. Lecz uroda twoja nie dla mnie. Tylu jest pięknych i dzielnych młodzieńców wśród Itonganów — wybierz jednego! Niech szczęśliwy i dumny z wyboru zawiesi swój hamak nad twoim. Itonguarowi nie przystoi brać w łoże kobiety. Sam muszę pozostać do końca dni swoich.
Twarz Napo spochmurniała, w oczach jej zagrały zielone światła. Cofnęła się ku wyjściu i wybuchnęła głośnym, szyderskim śmiechem.
— Wstrzemięźliwy Czandaura! Ha, ha, ha! Czysty, kobiety nie znający itonguar! He, he, he! Niepokalany kochanek duchów! He, he, he! He, he, he!
Podniosła groźnie pięść.
— Pożałujesz tego, biały człowieku. Bo i w moich żyłach płynie krew królewska, i ja godna jestem być twoją nałożnicą.
Rzuciła mu ostatnie, zaprawione jadem spojrzenie i zniknęła za drzwiami.
Gniewosz wypalił jeszcze jedną fajkę i zmęczony legł ciężko na posłaniu. Niebawem oddech jego spokojny włączył się w szmery ciszy tej spóźnionej pory.