Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/40

Ta strona została przepisana.

W kilku grzecznych, choć najeżonych ciemnemi dla Gniewosza wyrażeniami zwrotach przedstawił mu doktór doniosłość swego zadania oraz korzyści, jakie mogą stąd wyniknąć dla polskiej nauki i prosił, by pozwolił komisji zbadać dokładnie teren zjawisk i śledzić ich ewentualny przebieg. Ujęty obietnicą znacznego wynagrodzenia kowal nie czynił żadnych wstrętów, owszem nawet ułatwił przeprowadzenie obserwacji, odstępując panom na mieszkanie część swego domu.
Komisja przybyła do Królówki właśnie po jednym z ataków na kuźnię, gdy wyczerpane moce zdawały się odpoczywać i nabierać świeżych sił do nowych, dziwacznych wyczynów. Musieli więc panowie czekać. Lecz nie tracili czasu na marne. Zwłaszcza dr. Będziński rozwinął niestrudzoną energję w kierunku skrupulatnego zaznajomienia się z miejscem i ludźmi. Dopytywał się gorliwie o fenomeny dawniejsze, zasięgał informacyj u naocznych świadków, spisywał z nimi całe protokoły, robił jakieś notatki, wyciągi, wykresy, grafikony, pomiary i t. d. i t. d.
Szpakowaty już, mądrze i chłodno z poza złotych okularów patrzący pan otoczył szczególniejszą opieką Janka, któremu nie-