Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/46

Ta strona została przepisana.

ziomie rozwoju intelektualnego, na jakim stał w chwili obecnej. Chodziło więc o to, by jak najdłużej utrzymać go w stadjum pierwotnem, pozostawiając samorzutną ewolucję jego psyche naturze. W tym celu narazie przynajmniej usuwał go Będziński z pod wpływu innych ludzi, ograniczając go do minimum przez ścisłe odgrodzenie chłopca od reszty świata. Z tych samych pobudek nie dbał narazie o rozwój umysłowy Janka i nie posyłał go do szkół. Wiadomości elementarne jak czytanie, pisanie i cztery działania rachunkowe nabyte jeszcze na wsi miały mu narazie wystarczyć. Przez parę lat Gniewosz wzrastał w ustroni zakładowej jak dziczka w olbrzymim, opustoszałym parku. Oddany własnym marzeniom i śnieniom dojrzewał w ciszy samotnych godzin jak roślina pełna ukrytych treści, na dzień swój czekająca.
W pierwszych miesiącach pobytu na Żoliborzu zjawiska telekinezy powtórzyły się w jego obecności parę razy lubo nie w tak intenzywny sposób jak na terenie kuźni. Z czasem stały się coraz rzadsze. Natomiast zaczęły ujawniać się coraz wyraźniej zdolności ideoplastyczne. Urządzone przez dyrektora kliniki kilkakrotne seanse medjumiczne przy współudziale wybitnych psy-