Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/91

Ta strona została przepisana.
BUNT.

Przez sześć tygodni Gniewosz pasował się ze śmiercią. Szanse zwycięstwa były tem słabsze, że w walce tej brał udział tylko organizm. Dusza ogłuszona obuchem nieszczęścia stała po stronie „nieprzyjaciółki“. To też gdy po wielu dniach maligny po raz pierwszy otworzył przytomnie oczy, opanowało go wszechwładne uczucie wstrętu. Obrzydliwa gorycz wypełniała po brzegi całe jestestwo. Spotęgował ją widok otoczenia: jego mieszkanie prywatne w zakładzie Będzińskiego i wszystko, co się z tem dalej wiązało. Wkońcu zwaliło się na niego lawiną wspomnienie Krystyny. Zaskowyczał z bólu.
Potem potoczyły się szaropylne gościńce miesięcy, dni, godzin, monotonne litanje powszedniości przesiewane przez nudę w przetaku życia. Jedyną namiętnością stały się wędrówki na cmentarz, na jej grób i długie, samotne przechadzki po ulicy Leśnej.