Strona:Stefan Napierski-Chmura na czole.djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.
ZGODA

Gdy wśród rzeczy bezmiaru zmierzchem zwątpię w siebie,
pióro na biurku płaskiem znów ogarniam wzrokiem,
jakbym planetę śledził wschodzącą na niebie:
prosty, przed sprawiedliwym korzę się wyrokiem.

Oręż spraw niewidzialnych już zaciskam w dłoni
i w bladem sercu muskam chwiejącą się strzałę,
aby przygwoździć niebo ostrzem kruchej broni,
by stworzyć słowo: Zgoda — w kształcie doskonałe.

Pośród przedmioty głuche idę i pomiędzy
głazy, które ma warga ku brzmieniom wyłamie
— żądzę zrównawszy śmierci, wszelkie szczęście nędzy,
usta podam obłokom i wyciągam ramię.