Wpatrzony tępo w przestrzeń, jak wybucha
Lawiną ciszy, w przestwór, wybielony
Cierpieniem, widzisz pod ołowiem mglistym
I nieruchomym, jak źrenice zwierząt:
Naukos mury chropawe, dom gładki,
Zwyczajny kwadrat więzienia ludzkiego.
Któż tam zamieszkał prócz twych myśli? Wiatr,
Huczący głucho po nocach, stukotem
Dudniący w ramy okienne, w szczeliny,
Jak łobuz, który dwa palce do ust
Kładzie, by gwizdnąć przeciągłe, — uchylił
Szarpnięciem drzwi balkonu... Nikt nie wyszedł.
Na balustradę spójrz; berła zniewagi
Ku niebu sterczą stromo, przedrzeźniając
Owisłe smreków konary; sztachety
Nad poziom szyby wyłaniają pyski,
Płynnem futerkiem otulone sino,
Jak pieszczotliwe paznokcie Narcyzów:
Grożą melodji ziemi nienazwanej.
W tej alegorji snu rozpięte struny
— Gałązki gołe krzewu, gdy, bezbronny,
Dygoce za dnia, świtów włosy cienkie,
Strona:Stefan Napierski-Ziemia, siostra daleka.djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.
NO MAN’S LAND