Strona:Stefan Napierski - Drabina.pdf/112

Ta strona została przepisana.

różne bęcwały, mieszczańskie postrojone rodziny z córeczkami, kawalerowie, staruszki także wystrojone w dawno przez mole zjedzone toczki i mantylki, oraz staruszkowie (buty wciągane za ucho). Poco mam pisać o tem, kiedy pisać muszę o sobie? W jakiemś miejscu na tarasie — skąd jest widok na posągi, wodotrysk i owe wypielęgnowane boskety — stoi mały chłopiec, pewnie uczeń, i maluje pejzaż. Od najmłodszych lat przyuczono go do plein-aire’u i do pewności siebie, gdyż nie zdradza zakłopotania, chociaż otacza go tłum podziwiających gapiów. Czemuż i ja nie miałbym podziwiać, chociaż nie wciągam butów za ucho? Czemuż to nikt nie spojrzał na mnie, gdy byłem chłopcem, lub, choćby, dorosłym człowiekiem?
„Och, i smutek tego wszystkiego!“, jak m ówi pewien słynny profesor archeologji, smutny i samotny, który jednakże nie był poetą.