Strona:Stefan Napierski - Drabina.pdf/163

Ta strona została przepisana.

Między nocą a wieczorem, gasnącym niepokojącą dawnością, by rzucić się, jak tonąca tęcza, w szumiącą przepaść, — powrócisz. Roztworzę ją na jakiejś stronicy, usianej drobnem rojowiskiem liter: — hieroglifów, których zagubiono klucz, jak gwiazd, przed tysiącami lat, kiedy z pianą na ustach, jaskiniowiec, przecinałeś nożem z krzemienia aortę, by chłeptać ciepłą jeszcze, spienioną krew — rozdygotanem i palcami gładzę delikatnie kartkę martwą i pełną znaczeń, które ożywić muszą tętnice na skroni i oddycham zwolna, równomiernie, pod tę łagodną śmierć, w którą utlenia się jasna moja krew, w tym równym kręgu lampy, który zastępuje szczęście.
A książki to coś więcej, niż wygrane bitwy.