Strona:Stefan Napierski - Elegje.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.

Pośród zieleni schwytać oddech;
Zamyśleć się, zagapić;
Fajkę wyciągnąć, nogi skrzyżować (w skarpetkach z kosmatej wełny):
Rozłożyć olbrzymią płachtę gazety, odstawić parasol, książkę rozewrzeć, palec włożyć między stronice;
Odpocząć, zdrzemnąć się południowo,
Czyżby prowizorycznie umrzeć?
Tu jest akacja i mirt;
Tu krzewy przesłaniają liśćmi lśniącemi
Czarny cokół i kolumnę,
Groźną i dobroduszną postać Apostoła!
Kopulo, po raz ostatni żegnana z pociągu na moście.
O, rozpaczliwe szczęście włóczęgi!

XXV

Koło Savoy - Hotelu bezrobotni głosem ochrypłym wrzeszczą psalmy,
Młode, rosłe chłopaki o czerwonych nabrzmiałych policzkach, ociekających potem,
Stukają kołatką, potrząsają skarbonką.
W południe widzowie przechodzą z pośpiechem.

XXVI

Płytka jest Tamiza, a pluszcze kusząco nocą, ujęta w brzegi, gdzie, jak zwierz, który prostuje kości, czai się otchłań szarości;
Na stopniach pałaców, wśród kolumnady (niematerjalne są od refleksów gasnących lamp i białe od wschodzącego księżyca),
Oraz na gładkich płytach Trafalgar - square wielu koczuje bezrobotnych, porozwalanych gdzie popadło.