Strona:Stefan Napierski - Elegje.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

Morze ci zwierza szeptem tajemnice
Tak błahe, jak wyznania ludzkie ... Odejdź dalej!

VI

Księżyc zwisa żółto. Świerszcze grają.
Wszystkie gaje cieniste zapraszają do miłości.
Niebiosa: sztuka abstrakcyjna (jakgdyby jakakolwiek inna była możliwa),
Pejzaż zbyt widny, jak muzyka, aby mógł być rzeczywisty,
Oto żądło niematerjalności, próg unicestwienia.
Tu głogi, figi lepkie, krwawe berberysy.
Podkreślają zapachem gałązek rozmowę,
Tam sierp dźwigają mroku kolumny: cyprysy.
Widzisz? w zmierzchu winnice dygocą stalowe.
Do kogo mówię: widzisz? Tylko cień jest ze mną,
Przysadzisty i wierny, jak pies Penelopy.
Ponad drzewa ściszone, nad wyniosłość ciemną,
Wschodzi wieczór i gwiazdy, beznadziejność świata.
Chłodna nad ziemię czarną, a gęste zapachy,
Jak złota krata.

VII

Pola: te żółte plamy, któremi oczy nasycasz,
Kwadraty lila spłowiałych wrzosowisk;
Niczego więcej nie pragnąć; tu spocząć.
O czem tu myśleć, jeśli nie o miłości?
Cóż pozostaje z niej? Sińce na przegubach, ból w mięśniach,
Ołowiany smak w ustach. Cóż zostało:
Nienasycone żądzą, spustoszone ciało.
Raz jeszcze nadchodzisz zmierzchem, rozczarowująca,
Jak pocałunek nieudolnych warg.