Ta strona została uwierzytelniona.
- na placu świątecznie wymiecionym szarą miotłą pustki;
- pośród kwiatów zalęknionych, jaskrawych, o barwach paschalnych;
- między parasolami siwobrodych patrjarchów, kupców przygarbionych w czarnych, zbyt wielkich, bezsilnie - owisłych kapeluszach;
- lichwiarzy o źrenicach, rozjaśnionych iskierką przebiegłej radości, o nosach mięsistych dojrzałej bulwy;
- nosach, opadających drapieżnie na wargi wydęte lubieżnością;
- wśród ostrego zapachu cebuli:
- plączą się paradoksalne gołębie
- i podfruwają w trzepocie ku palcom żylastym, wykrzywionym podagrą, cierpliwie,
- bez przerwy, nabożnie, przeliczającym pieniądze.
KASSEL
Pośród marmurów i krzewów, których aromat bije,
dusznych kwiatów jaskrawych, lśniących strzyżonych bukszpanów,
wiatr na łące zdziczałej chyli trawy pochyło,
a one nagle ciemnieją, jak wargi przed pocałunkiem.
Znowu cisza. U sztachet, złoconych szpiczastych grotów,
zefir w wątłej melodji plącze płoche girlandy,
w locie listki gubiący i pęki luźnych stokroci,
o szyby stuka pałacu, oczekujące Aurory.