Strona:Stefan Napierski - Obrazy z podróży.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.
XVI

Oto zasztyletowałeś noc, zdusiłeś ją w dłoniach żylastych, jak kardynał przebiegłe swe kochanki. Przytakujesz rewolucji, która, w blasku pochodni i srebrnym gwałcie puzonów, plądruje bezcenne puzdra, kruszy marmury, spleśniałe od ciemno-malachitowych wód Złupiłeś świat, jak Ermitaż, dystychami, grzechocącemi, jak po posadzkach kule! Splotłeś wrzynające się w palce sznury okrętowe, napiąłeś liny stalowych wiązadeł, przerzuciłeś pomosty nadziemskich konstrukcyj zasznurowałeś usta, warg dotyk, płaskich i ołowianych, jak polerowany nóż, jadem bladym powleczony, — ty, embrio, skulone w olbrzymio opuchniętem niebie, ty, człowiek-gramofon, ty, krzywo-przysięgający nad wodą księżycową grabieżca!
Warkocą tryby werku, jak zardzewiałe zęby stuleci; usypiający szum gazu koloru ćmy wtóruje rozpalonym do biała elektrycznym żarom. W posusze słońca bieleją święte góry przyszłości; o, stożki ośnieżone! Wszelkie substraty istnienia zrzucają skórę, jak chytrze liniejące węże. Pękają blagi z sykiem, jak nakłóte balony! Tęsknota martwa jest, jak gasnący klejnot: wystrzela z niej strzałą złoconą i bielejącą ostra iglica wieżycy, dzwoniąc drapieżnie na alarm! Na zdartych gałęziach rodzą się bolesne ciernie, o które wargi kłuje wiatr, kapryśny wiatr.
Oto rzeczy odwrócone w wklęsłych, pękniętych zwierciadłach z gładzonego żelaza, kwadryga wstrzymana ironicznie w rozpędzie, martwota mechanizmów, elektryczny zegar, bezustanny, jak mózg! Jeszcze wczoraj były tu amfory, toczone krągło, dzisiaj — tylko koło