Nie poglądaj w mózg szary płową próżnią okien,
Nie dzwoń w ręki przegubach, jak huczące dźwięki,
O, nie patrz, nie patrz w oczy muzyki ślepym wzrokiem:
I tak nam piersi tłoczy codzień płynny błękit.
Jakżeż skryć się przed dniami? Zrzucić pięści szklane?!
O, wbić się w kąt pokoju. Wrosnąć w ścianę.[1]
Dłoń łagodna ze skroni potu trwóg nie zetrze,
Gdy dłonie niewidzialne kruche szyby prą,
Gną się, wklęsłe przez mroźne i modre powietrze,
U nóg
Godziny puste drążone łamię się z brzękiem, jak szkło.
Gdy obłoki, podobne ponsowemu winu,
Okrywają podniebny i wieczorny świat,
Dzwonnice rozdzierają drżące łona minut,
A przez pęknięte szczeliny
Wdziera się czarny skwarny wiatr.
- ↑ Wg erraty
- winno być:
O, wbić się w kąt pokoju. Wrosnąć w ścianę.
Dłoń łagodna ze skroni potu trwóg nie zetrze,
Gdy dłonie niewidzialne kruche szyby prą,
Gną się, wklęsłe przez mroźne i modre powietrze,
U nóg
Godziny puste drążone łamią się z brzękiem, jak szkło.
Gdy obłoki, podobne ponsowemu winu,
Okrywają wieczorny i podniebny świat,