Ta strona została uwierzytelniona.
Prowadzi dłonie poety,
Co wiąże codzienności białe i żałobne
Serwety
Wokół szyi szeleszczące, sztywne i chłodne.
A w ów poranek wzmogą się, pobiegną, wyfruną fontazie,
Jak sztandary bijące, trzepocące o twarze.
W ów dzień opuchłoszyi pójdę ulicą,
Zerwą się zewsząd i szeroką, jak horyzont, ogarną mnie pętlicą.
I już się nie wywinę, nie wydrę im z duszą,
Gdy mnie opaszą wkrąg,
Oczy zagaszą
I zduszą
Miljonem rąk.