Ta strona została uwierzytelniona.
POCIĄGI
W dalekim smutku dzieciństwa, malutkie, jak punkty,
Wagony sunące wolno przez strome wiadukty.
Oczy, w ślad odjazdów tęskniące za niemi,
Kołyszące się równo aż do ciemnych remiz.
Z pod wysokich pochmurnych sklepień znów w oszklone hale
Wjeżdżają, i stoją w chłodne poranki ospale.
A gdy ruszają z brzękiem żelastwa, jak trenzli,
Pędzi je zadyszenie w drzew strzępione frendzle.
Miotając płachty ziemi, skiby pól za siebie,
Po glebie czarnej gnają, w lazurowem niebie.
Stacje w lot pomijając w zadyszce głębokiej,
Jak pioruny wpadają w stłoczone obłoki.
Ledwo pod wieczór cichy wśród bladych akacji
Czują zielony spokój wolno mijanej stacji.
W gwiazd migot między jarkie szkarłatne latarki
Snop skier pomarańczowych miotają na parki.