W Europie znużonej, w dysonansie trąbek
ochrypłym samochodów, w dziwnej aureoli
usychasz. Poza ścianą tej krzykliwej głuszy,
poza kurtyną kurzu, targanego wiatrem,
jak dłonią reżysera, który zwątpił w siebie,
a teraz się zaplątał w ciężar fałd, jak posąg,
ciemnych fałd, — już za chwilę, w blasku reflektorów,
wypadnie w pierwsze rzędy i tam gwizdać pocznie,
lśniący, dłonie złożywszy w muszlę: Amfitryta!
Poza murem ruchliwym cieni, za drzewami,
co stoją nieruchomo, jak mokre cyprysy,
jak pnie, wilgotne jeszcze od farby, od światła
lamp księżycem srebrzystym na szczycie:
dekoracje! Za gwizdem żelaznym ekspresów,
co tnie, jak drut najcieńszy, jak kraniec ostrzony,
w pustkę, skąd głosy nocy wołają, nim ścichną,
jak wąż, który pożera swój ogon, w rozpaczy!
Poza światem i jego centrum, w tem więzieniu,
z którego wyjmiesz wszystkie przedmioty, jak klocki,
u dna perspektyw, które nagle się zwężają:
biją kaskady! — Wracaj, nim zagaśnie świeca.
Do skrzynki, rysowanej kozikiem, brunatnej,
gdzie nieudolnej farby bąble się sklejają,
Strona:Stefan Napierski - Poeta i świat.djvu/26
Ta strona została uwierzytelniona.
WRACAJ ZANIM ŚWIECA ZGAŚNIE.
„Ty jeden, zacny Hermanie, potrafiłbyś to ocenić!” (Hauff)