gdybyż na skargach poprzestać. Lecz oto:
oskarżam. Nie jednego tego, który
ciebie z twej własnej wydobył łupiny,
(już nie odróżnię go, jest on jak wszyscy)
lecz wszystkich w nim oskarżam jednym: męża.
Jeśli gdziekolwiek we mnie bardzo dawne
dziecięctwo w głębi wznosi się, a nie znam
go jeszcze, może najczystsze dziecięctwo
dzieciństwa mego: niechaj nie wiem o niem.
Nie patrząc, pragnę urobić Anioła
zeń, poczem rzucić w najpierwsze szeregi
Aniołów w krzyku, by przypomnieć Bogu.
Gdyż to cierpienie trwa już nadto długo
i nikt nie zdoła mu sprostać, za ciężkie
jest dla nas zaplątane to cierpienie
zafałszowanej miłości, co, wsparte
na przedawnieniu i na nawyknieniu,
prawem się zwie, a karmi się bezprawiem.
Gdzie jest mężczyzna, który miałby prawo
do posiadania? Któż posiadać zdoła,
co samo siebie nie ma, jeno czasem
pochwyci siebie błogo, by odrzucić,
jak dziecko piłkę? Jako wódz podobnie
nie zdoła Niki na dziobie okrętu
wstrzymać, tajemna lekkość jej boskości
gdy nagle wznosi ją w jasny wichr morski:
podobnie nikt z nas nie może kobiety
przywołać, która już nas nie postrzega
i na wąziutkiem pasemku istnienia
odchodzi cudem, niepokaleczona:
chyba, że zrodziłby się ów złoczyńcą.