Ta strona została uwierzytelniona.
TREMBECKI.
Najady mchem obrosłe, popękane urny.
Harmat turkoty zmilkły, dudniące po stepie.
Na rozstaju bezzębny dziad pacierze klepie.
Nizko kładą się dymy na sioła. Dzień chmurny.
W okna puste pałacu noc zagląda ciemna,
Która, prócz złych majaków, niczego nie ziści.
— Sztuka jest jak miłostka płocha i daremna,
Słowa nie więcej ważą od szelestu liści.
Wpółwsparty o framugę, pudrowany, siny,
Wygląda tam na ogród... Deszcz o szyby pryska.
— A w parku za mgłą widma: nadobne ruiny,
Jak ziemi, którą wzgardził, ostatnie zwaliska.