Strona:Szandor Petöfi - Wojak Janosz.djvu/17

Ta strona została przepisana.
13

Tak się rozstawali jako liść z konarem,
Serce jéj płakało boleści bezmiarem,
On do łez kochanki mięszając łzy swoje,
Rękawem koszuli ocierał ich zdroje.

I puścił się w drogę, nie wiedząc gdzie idzie,
Wszystko mu to jedno było w jego biédzie....
Tu pasterskie dzieci świstały hałaśnie,
Tam ryczały woły.... zważał na to właśnie!

Droga sercu wioska już po za nim leży,
Już pozagasały ogniska pasterzy,
Stanął, raz ostatni pragnąc rzucić okiem,
Wieża nań spojrzała czarnej mary wzrokiem.

Gdyby kto szedł obok, słyszałby z pewnością
Jak mu serce w piersi biło z gwałtownością;
Czaple tylko górą w powietrzu leciały,
Ale zbyt wysoko i nic nie słyszały.

Bez spoczynku, nocą, wciąż tak daléj kroczył,
I czuł jakiś ciężar, co go strasznie tłoczył,
Myślał, że to szuba gniotła mu ramiona,
A to mu tak serce ciężyło wśród łona.