Wkrótce całą bandę sen pijany zmorzył,
Janczi liczył na to, więc jakoby ożył,
I gdy legli zbójcy dokoła pod ławy,
Takie ze swą myślą rozpoczął rozprawy:
„Dobrej nocy, chłopcy!... sen wasz będzie wieczny,
Powstaniecie chyba na sąd ostateczny.
Wasza dłoń przecięła życie wielu ludzi,
Ja wam to odpłacę.... nikt się z was nie zbudzi.
„A teraz do skarbów! Wypcham torbę niemi,
Wrócę do cię, Ilusz najdroższa na ziemi,
Skończy się nareszcie twoja smutna dola,
Będziesz m oją żoną... jeśli Boża wola.
„Wybuduję w samym środku wioski chatę,
I wesele sprawię wspaniałe, bogate,
I będziemy żyli jak ptaszęta w gaju,
Albo jako pierwsza para ludzi w raju.
„Jednak Stwórco-Boże miałżebym sumienie,
Łupem rozbójników obciążać kieszenie?
Krwią się każda sztuka tego złota plami,
Byłżebym szczęśliwy z takiem i skarbami?
„Nie! tych bogactw nie chcę, dłoń ma ich nie ruszy,
Nie opłacą one sumienia katuszy,
Piękna, słodka Ilusz, cierp swą twardą dolę,
I swe biedne życie zdaj na Bożą wolę.”