Turek wszędzie grabił, turek wszędzie rządził,
A król z miejsca w miejsce po królestwie błądził;
Kiedy go ujrzeli węgrzy w doli takiéj,
To się popłakali poczciwe chłopaki.
Nieszczęśliwy władca to im dał pytanie:
„Prawdaż, że to smutno w takim zostać stanie?
Mogłem skarby moje z szachem perskim mierzyć,
A teraz mam ledwie co zjeść aby przeżyć.“
Na to wódz chciał słowo rzec pocieszające:
„Porzuć, wielki królu, te myśli dręczące,
Nauczymy tańczyć ten lud znany z złości,
Za wszystko, co zrządził złe waszéj miłości.
„Tę noc tylko pozwól, że spoczniem po drodze,
Bośmy tym pochodem zmordowani srodze,
Jutro do roboty zaraz się weźmiemy,
I stracone państwo tobie odbijemy.“
A król lamentuje i strasznie się smuci:
„Moja biedna córka któż mi ją powróci?
Wezyr porw ał dziecię moje ulubione,
Kto ją turkom wydrze, weźmie ją za żonę.“
Do nagrody takiéj aż się dusza śmieje,
Każdy madjar uczuł w swém sercu nadzieję,
I przysięgał sobie w bojowym zapale:
„Zginę dla królewny, albo ją ocalę!“