„Stłum swoją odwagę, najjaśniejszy panie,
Ramię twoje walczyć już dziś nie jest w stanie,
Prawda, że ci męztwo twe czas pozostawił,
Lecz siły potrzebnej do miecza pozbawił.
„Miłościwy królu, w nas ufaj po Bogu,
Przed wieczorną rosą pomścim się na wrogu,
Zniszczym go do szczętu i w złotej koronie,
Zasiądziesz napowrót na królewskim tronie.“
Potem węgrzy konie ostrogami spięli
I przed hordą dzikich pohańców stanęli.
Chcieli Turcy zmykać, ale się wstydzili,
Bo im heroldowie walkę ogłosili.
Gdy się to odbyło, zahuczały rogi
I zarżały konie, w bój ruszając srogi;
Szabel szczęk, wesołe okrzyki, wystrzały,
Takie były węgrów bojowe sygnały.
Każdy ostrogami konia spinał w boki,
Od tententu kopyt świat się trząsł szeroki,
Widząc, co się dzieje, serce ziemi drżało,
Jakby to, co dalej ma być, miarkowało.
Siedem miał buńczuków basza tłusty nader,
Gdyż brzuch jego mógłby zmieścić siedem wiader
Jego nos niekształtny jak spory ogórek,
Czerwonością zdradzał, że pił tęgo Turek.