Strona:Szandor Petöfi - Wojak Janosz.djvu/50

Ta strona została przepisana.
46

I Duszka także, moje dziewczę cudne,
Płakała, a łzy jej nie były obłudne,
Bo i dla niej zmarła była też życzliwą,
I na miłość naszą, nie patrzyła krzywo.

Często powiadała: „Znoście troski swoje,
Bardzobym połączyć rada was oboje,
Boście tak dobrani, że aż się wam dziwię,
No, no, moje dzieci.... czekajcie cierpliwie.“

I myśmy cierpliwie czekali na siebie,
Bo co ona rzekła, to jak Pan Bóg w niebie
Święcie dotrzymała; więc by nas złączyła,
Tylko jej przedwczesna śmierć nie pozwoliła.

Byliśmy w rozpaczy kiedy nam umarła,
Jej śmierć nam ostatnią nadzieję wydarła,
Ale nasza miłość, choć nadziei przed nią
Nie było już, trwała ciągle jak poprzednio.

Inną jednak wcale była Boża wola,
Miała się pogorszyć już tak gorzka dola,
Raz się przytrafiło, żem zgubił część trzody,
I pan mnie wypędził na skutej tej szkody.

Rozstać się musiałem z Ilusz, moją różą
I w świat wyruszyłem, z straszną w sercu burzą,
Pewnobym tak zaszedł aż na ziemi krańce,
Lecz wszedłem do wojska, by gromić pohańce.