„Pan mój wprawdzie ze mną obszedł się niegrzecznie,
Lecz mu to co zrobił przebaczam serdecznie,
Gdyby nie on, czyżbym miał co mam inaczéj?
Więc zamiast się gniewać nagrodzę go raczéj.”
Myśl Janosza często takie plany snuła,
Kiedy pierś okrętu morskie fale pruła,
A trwało to długo, bo daleko leży
Piękna węgrów ziemia od Francji wybrzeży.
Raz, bez celu, wieczór, spadającym mrokiem,
Chodził po pokładzie Janosz wolnym krokiem,
I słyszał jak sternik rozmawiał z majtkami,
„Czerwieni się niebo, wichr zaigra z nami.”
Janoszowi się to niezbyt podobało....
Nad nim właśnie stado bocianów bujało,
Bo czas był jesienny i ptastwo wędrowne,
Leciało w krainy południa czarowne.
Patrzał na nich jak na gońców z swej krainy,
Jakby mu ich klekot przynosił nowiny
O Iluszce wiernéj, wiecznie mu oddanéj,
O ojczyźnie drogiéj dawno niewidzianéj.