Ta strona została przepisana.
XVIII.
Upadł na stół Janosz, szlochał głośno, rzewnie,
Z ócz mu łzy rozpaczy płynęły ulewnie;
To co mówił, brzmiało sucho, obumarłe,
Bo mu wielka boleść głos tłumiła w gardle.
„Dlaczegóż mi turcy śmierci nie zadali?
Czemum jéj nie znalazł w głębiach morskiéj fali.
Pocom na tę ziemię wyszedł z matki łona,
Gdy mi tak a dola była przeznaczona?”
W końcu ból się jakby znużył dokuczaniem,
I nieszczęsny Janosz ozwał się pytaniem:
„I na cóż umarła, biedna, co jéj było?”
Dziewczę z odpowiedzią wcale nie zwłóczyło;