Strona:Szczęsny Morawski - Sądecczyzna.djvu/147

Ta strona została przepisana.

Jak do niedawna srodze zawiedziony Konrad mścił się zniemczenia kraju, tak i Kazimierz syn Konrada mazowieckiego idąc w ślady ojca, walczył z zniemczałymi pokrewnymi swymi: Bolesławem Piusem i Wstydliwym.
Podczas tych walk Tatarowie pod wodzami swemi Nogajem i Telebugą, znów ciągli do Polski, przybrawszy sobie Ruś pod książętami: Lwem i Romanem. Zawichost zdobyli, złupili i spalili wraz z klasztorem, który zbudował Bolesław dla siostry swej Salomei wdowy po halickim księciu Kolomanie. Sandomierz od lat kilku niemieckiem obdarzony prawem wzmógł się w mury i obronę. Wszystka też okoliczna ludność zbiegła tam z dobytkiem, a mężny starosta Piotr z Krępnej przewodził obronie i odpierał najścia. Tatarowie byliby odeszli bez skutku i z sromem.
Lecz: Lewko z Romanem zapragli krwi i łupu sandomierskiego. W imię Chrystusa jako współwyznawcy zawezwali starostę do układów i wraz z bratem ubezpieczonych zdradliwem całowaniem krzyża, zwabili do kosza tatarskiego wydając na mięsne jatki. Miasto bez dowódzców zdradliwie napadnięte upadło, a krew polska dosłownie strugami płynąc zabarwiła Wisły wody.
Poczem podstąpili pod Kraków, poczęści od ludu opuszczony. Właśnie podczas obchodu Bożego Ciała po mieście, Tatarzy jęli się przeprawiać pod Zwierzyńcem. Dzwony klasztoru zakonnic ostrzegły o niebezpieczeństwie. Włóczkowie pod chorągwią kościelną uderzyli na nich i odparli a lud i duchowieństwo mogli się schronić na Wawel. Pamięć tej dzielności krakowskich włóczków zachowała się w: Koniku zwierzynieckim.
Tatarzy spalili miasto; lecz Wawelu obronił dzielny: Klimunt z Ruszczy wojewoda.
Bolesław Wstydliwy z Kingą uciekł na Węgry; a Tatarzy łupili przez 3 miesiące.
Mieszczanie sądeccy, za powodem nowej swej dziedziczki: Kingi, musieli rozwinąć jakąś samodzielność w obronie skoro Kinga zaraz po powrocie z Węgier — bo jeszcze roku 1260 — nadaje im przywilej: założenia sześciu sołtystw i za zezwolaniem męża uwalnia ich od wszelkich zwykłych opłat grodowych.