Więc niezadowolenie narodu stało się powszechnem.
Roku 1285 znowu przeciw Leszkowi Konrad mazowiecki powołan. Tą razą już i Toporczyk: Otto powstał i cała Małopolska prócz niemieckich mieszczan krakowskich. Nawet właśni dworzanie i słudzy odbierzeli go. Widząc że źle! poruczył Leszek krakowskim mieszczanom: żonę swą z dziećmi, sam zaś uskoczył na Węgry o pomoc do króla: Ladysława. Mieszczanie niemieccy zawarli się na Wawelu, a Konrada witali wychodząc na przeciwko: Biskup Paweł, Żegota wojewoda, Warsz kasztelan, krakowscy, Otto wojewoda i Krystyn kasztelan, sandomierscy.
Węgierski król Ladisław, brat Kunegundy, przyjął Leszka jako powinowatego swego i nie odmówił pomocy, bo jak się wyraził w przywileju włości Sowar: królestwo polskie tak poważał jak gdyby swoje własne.
Miał zaś dzielnego wojownika, druha swego: Jerzego Szymonowicza, który się razem z nim chował i dzielnem ramieniem niejedną mu przysługę wyświadczył, mianowicie przeciw Ottokarowi czeskiemu, szczególnie zaś przeciw Tatarom. Z dobraną drużyną krewnych i przyjaciół odbijał plony i łup i niemało łbów tatarskich wznak zwycięstwa naprzesyłał królowi swemu. Tego więc Jerzego na czele zbrojnych królewskich dworzan przeznaczył na pomoc Leszkowi. Przyłączyło się też do słynnego wodza wiela młodzieży szlachetnej prócz braci jego: Boxy i Tomasza i zbrojnych sług. Jak zwykle przedni zastęp wiódł sam Jerzy na czele swych krewnych i dworzan o wiele wyprzedzając zastępy Leszka zdążające zwolna. U Bogucic nad Tabą niebacznie zbliżywszy się pod obóz Konrada musiał sam bój rozpocząć. Ciężko i duszno mu już było nim zdążyły drugie oddziały: Pięć ran ciężkich odebrał sam walcząc z przemocą; jeden krewny jego poległ, a 11 sług poraniono. Przetrzymał jednak walkę na sobie, a za przybyciem Leszka rozstrzygnął zwycięstwo.
Otto Toporczyk wojewoda sandomierski umknął.