i jeden z moich zołnirzy walecnie śturnoł dziewiencioletnigo bube w zadnio cenść ciała, co zostało urzendownie ogłosone.
Drugi roz sie odznacyłem roku pańskiego 1912, przy poświencaniu kamienia wengielnygo pod dom jelebnygo Zjednocenia. Wtedy pociongnołem se ździebko dla uccenia taki wielgi urocystości i kiej paradowałem na koniu, spadłem na bruk, alem wysedł walecnie z ty przygody, bo ino ździebko nos se o bruk podrapałem.
O jensych cynach i zasługach moich na polu rycerskiego onoru, moze sie pan zapytać zaluniste Antałka, kuma Ruchały i jensych, a oni wielmoznemu panu scyre prawde powiedzo.
W ostatnich słowach moigo listu, donose jaśnie wielmoznemu panu, co w kuzdem casie gotów jezdem jechać do frajcuskich kontrów, aby ino pejda była jak sie patrzy, przynajmni po pienć talarów dziennie, na tem dziabie jednoralizmusa.
Kłaniom sie pienknie do kolan jaśnie wielmoznemu panu prezydantowi i pokornie prose o prentki odpis.
A tera zyce panu, zeby pan Jezus i matka boska mieli pana w swoi opiece.
Maciej Tabaka.
— Tero stap! — pedom do Bartka po tych słowach.
Bartek przestał pisać.