Strona:Szczypawka - Baczność! Jenerał Tabaka ma głos!.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.

Na mityngu tem zesło sie wielga kupa rozmaitych deligatów od rozmaitych sosajdów i gadaliśwa to i owo, wula onygo obchodu, w którnem rycerstwo polskie ma najgłówniejse role odgrywać. Kiedy juz mityng sie skońcył, zaśliźwa do zalunu i zaceniźwa tu dopiro radzić jak sie patrzy, bo wpirw na sali, kiej cłek nimioł cem gardła przepłukać, to i nic wykalkulować nie mógł.
Pomiendzy temi deligatami były same nacelniki od nasych wielgich sosajdów i te najgłośni opowiadali o swoi wielgi miłości ojcyzny, jaka u nich w pirsiach siedzi, ale tyz, psieścirwo i mieli racją, bo w kiesieniach ich siedziało pełno talarów i trytowali na lewo i prawo, co ino wlezie. Markotno mi sie ździebko zrobiło, ze to psieścirwo jo, rycerz, którny wiernie słuzy ojcyźnie, nimoze pstawić tyle kolejków, co te nacelniki, wienc kiej przysetem do dom, pędom do swoi stary:
— Wis, stara, co! Trza sie bendzie o jaki dziab w jaki susajdzie postarać!
— Sej, a cyś ty krejzy? — pedo mi na to baba. — Po próżnicy ino stracis kilkadziesiont talarów, cienzko uśparowanych!
— Ato dlacego — po próżnicy, głupia babo! — odpowiedziołem swoi stary. — A cóz to, jeneroł Tabaka, to pies, aboco?
— Pies nie jezdeś — peda mi na to Kiejda — bo pies piwa nie pije, jak ty, ale rzeknij-ze mi, cy ty jezdeś jaki byznesista, aboco? a zalun ty mas? a browar? a fotograficne studjo mas? Widzita go! Chciałby ubrzennikiem być a w siapie robi!

25