Kiej juzeźwa ździebko podjedli i podpili, tedy rozmaite mówce poceny opowiadać, jakie to wej wielgie osoby z tych dwuch jabilatów i jak to oni wiela dobrygo dla ojcyzny w zmniejseniu i sprawy narodowy zrobili, bez poświencenie swygo rozumu i zdolnościów — pobiraniu pejdów z kasy Polski w skurceniu.
Godoli wsyscy tak fajnie, ze jaze cłekoju przyjemnie na dusy było, ale zbitowaliśwa wsyćkich swojemi mowami ja i profesur istorycny Polski w skurceniu.
Juz tyz to, pedom wom rodaki, wierne krześcijany, ten sianowny profesur z Polski w skurceniu potrafi fajnie godać, ze az po syrcu cłeka łachoce! Jak ci nom wej zacon opowiadać o jakiemś Aleksandrze Pacedońskiem, Napolijonie i jensych jakichś tam cudakach i porównywać ich do sianownych jabilatów, to jaze łzy z ocu kapały... Nicem wielebny ksiondz na ambonie aboco!
Po sianownem profesurze, zaconem ci i jo mówić w te słowa:
“Bacność rodaki, wierne krześcijany! W pirsych słowach moi mowy, odzywam sie do was: niech bendzie pochwalony Jezus Chrystus. A tero pedom wom, ze te dwa jabilaty nase, to nikiem dwa Salamony (ino nie te, którne w groserniach w kanach so na sprzedac, a ino takie, jak ten Salamon, o którnem w piśmie świentem stoi). Jeden ci z nich dokumentnie umi scypić drzywka, sadzić korzonki i jense wedzietejbleć drugi znowu — głemboko je hadukowany, bo bez wiela lat ucył bojsów małygo i duzygo abecadła i nauki pacirza
Strona:Szczypawka - Baczność! Jenerał Tabaka ma głos!.djvu/49
Ta strona została uwierzytelniona.
47