helmowi i dowiedzieć się coś nie coś o jego planach wojennych.
Dzień był piękny, słoneczny, to też, chociaż szybowałem dosyć wysoko, to jednakże doskonale widziałem ziemię i wszystko, co się na niej działo. Więc tu i owdzie zauważyłem, jak “dwarjanin” (szlachcic) rosyjski okładał “mużyka” batem; w jakimś miasteczku ujrzałem nawet wyciągniętą łapę czynowniczą po „wziatkę”, którą wręczał jakiś biedny, obdarty człowiek; tam znów słychać było śpiewy czarnosecinnych demonstracji wojennych, przypominających wyprawy na “pogromy jewrejew”, a wyraźnie do mych uszu dolatywał brzęk kajdan i jęki nieszczęśliwych “przestępców politycznych” pędzonych na Sybir lub męczonych i katowanych w gęsto po kraju rozsianych turmach, jednym słowem, z tych charakterystycznych oznak każdy mógłby łatwo poznać, że to jest właśnie “święta” carska matuszka Rasija.
Krajobraz i obyczaje ludności po kilku godzinach szalonego szybowania w przestworzu nie zmieniły się wiele, ta tylko była różnica, że im dalej się posuwałem, tym mniej liczne były czarnosecinne demonstracje, tu i owdzie zaczęły się rozlegać nieśmiało pojedyńcze, a później coraz liczniejsze i liczniejsze dźwięki “bałałajek”, tu i owdzie zauważyłem jakąś krasawicę, nucącą tęsknym, pięknym i dźwięcznym głosikiem: “Wijut witry, wijut bujny”, a szlachcic, okładając chłopa batem, krzy-
Strona:Szczypawka - Humorystyczne listy z terenu wojny.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.