czał po polsku: “a ty psiakrew, chamie!”. Z tego łatwo się domyśliłem, że szybuję już ponad Ukrainą.
Gdy tak wciąż pędziłem z szybkością błyskawicy, naraz usłyszałem w oddali huk armat. Nadstawiłem uszy, rozłożyłem mapę i wkrótce przekonałem się, że huk ten pochodzi aż z okolic Kowna.
— Bitwa! — myślę. — Czymprędzej tam jadę.
Skierowałem więc parasol w stronę Kowna i w niespełna godzinę ujrzałem już gród kowieński, otoczony srebrną wstęgą wód Niemna i Wilejki. Armaty grzmiały donośnie, ale hen, daleko, poza miastem. Za parę minut byłem już na placu boju. Tu oczom moim przedstawił się taki oto straszny widok: z jednej strony stały wojska rosyjskie i ogniem karabinowym i armatnim prażyły silnie jakieś wojska nieprzyjacielskie, stojące od armji rosyjskiej zaledwie w promieniu kilkuset kroków, w gęstej kupie. Wśród szeregów tego nieprzyjacielskiego wojska kule rosyjskie czyniły straszne spustoszenie: cięły ludzi, niby żniwiarka łany zboża. — Ale dziwną rzecz, z wysoka zauważyłem. Oto wojska nieprzyjacielskie nie odpowiadały na strzały rosyjskie ani jednym strzałem, nie miały artylerji, nawet zdawało mi się, że żołnierze nie mają karabinów i zupełnie nie było słychać jęków rannych i konających. Co to jest? Co to za wojska?... Wytrzeszczałem lepiej oczy... Hm, niby mundury austrjac-
Strona:Szczypawka - Humorystyczne listy z terenu wojny.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.