kie, ale czego ci żołnierze stoją tak, jak w ziemię wryci?... Czemu nie bronią swego życia, ale z taką dziwną rezygnacją poddają się śmierci?...
Myśli moje zostały przerwane, bo oto w jednej chwili ustała kanonada z dział i karabinów rosyjskich, zagrały trąbki i rozległy się straszne, dzikie okrzyki z piersi wszystkich żołnierzy: “urra! urra! urra!” Zrozumiałem: carskie wojska szły do ataku na bagnety.
Krew mi zamarła w żyłach, kiedy ujrzałem, jak wojska carskie, z najeżonymi bagnetami, złowrogo połyskującymi w promieniach słonecznych, rzuciły się z szaloną brawurą na wojska austrjackie i oto — ach, co to za okropna była dla mnie chwila! — po kilku minutach z nieprzyjacielskiej armji ani jeden żołnierz nie pozostał przy życiu: wszyscy zostali wymordowani!...
Armja rosyjska tryumfowała, wnosząc okrzyki na cześć cara, a dowódca chwalił w podniosłych słowach waleczność i męstwo wojsk carskich... Lecz na pobojowisku nie ujrzałem ani służby sanitarnej, ani lekarzy, ani rannych... Z rosyjskiej strony ani jeden żołnierz nie zginął.
Gdy dowódca skończył przemowę, wojska carskie upojone zwycięstwem, zaśpiewały pieśń bojową:
“Tri derewnie
Dwa sieła,
Wosiem diewok