— Tu bitwa zaraz będzie — rzekł — tak ja jadę o trzy mile stąd na tyły mojej armji, ażeby bitwą kierować — rzekł do mnie. — Jedź i ty, gałubczyk, bo tu niebezpiecznie: zabić cię mogą!...
— Pojadę troszkę później — odparłem. — Tym czasem zostanę.
— Nu, jak chcesz, brat, ale niebezpiecznie tu jest!
To rzekłszy, jenerał dowodzący i jego sztab puścił się galopem na tyły armji. W obozie zostało zaledwie kilku niższej rangi oficerów.
Wkrótce padły pierwsze strzały. Niemcy nacierali. Rosjanie na strzały odpowiedzieli strzałami. Niedługo też zagrały armaty z obu stron. Straszny widok!... Żołnierze, ludzie młodzi, zdrowi, silni, pełni nadziei — zaczęli padać jak muchy... Rozdzierające jęki rannych i konających, nawoływania komendy, huk dział, zamieniły do niedawna to kipiące życiem obozowisko — w straszne piekło... Jakże to straszna barbarzyńska ta wojna!... Rosjanie zaczęli się chwiać i ustępować. Nie chcąc narażać życia, bo kule świszczały wokół, jak osy i siały straszne spustoszenie, podążyłem teraz za dowódcą. — Znalazłem go o cztery mile od pola walki, drżącego i ukrywającego się wraz ze swoim sztabem za kamieniami, po rowach, dołach i t. p. ochronnych miejscach, chociaż kule tu niedochodziły.
— Jak tam bitwa? — zapytał dowódca.
Strona:Szczypawka - Humorystyczne listy z terenu wojny.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.