Strona:Szczypawka - Humorystyczne listy z terenu wojny.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

— P... Pi... Pit.. bitscha boscha?
— Coś podobnego do tego — odparłem ze śmiechem.
— Fein! piekna, ladna ten polska mowa!... Ja zawsze kochal polak i polska jenzyk!...
— Ehę... W Poznańskim dobrze to polacy wiedzą!
— Ja, ja, lieber Herr Stzypawka... Ale ja prosi Herr Stzypawka do moja dom.
— Owszem, przyjmuję zaproszenie, bo chciałem właśnie z panem pomówić o niektórych rzeczach — odrzekłem.
Weszliśmy do pałacu. Kajzer przedstawił mnie kajzerowej, a świcie swojej i szpiclom kazał odejść. Następnie szepnął coś kajzerowej do ucha, uśmiechnął się, poklepał ją po łopatce, a ta, uśmiechnąwszy się również, niezwłocznie wyszła. Zasiedliśmy na wygodnych fotelach.
— Jak tam wojna? — zapytałem kajzera.
Kajzer na te słowa znów zaczął strasznie zębami zgrzytać i po pokoju latać.
— Donnerwetter! — wykrzyknął. — Do tego czas moja soldat pofinna już w starem niemieckim Stadt Paris bycz i calka Francja zawojowacz, a te verfluchten dopiero wczoraj Bruksel zdobyli i z Belgji nie mogą wyleszcz!... — Donnerwetter! Jak tylko wspomne o tem, to ja sie wściekła robi!
Długo Wilhelm latał po pokoju, zgrzytał zębami i strasznie przeklinał niezrozumiałymi dla