— Dzień dobry! — rzekłem.
— Zdrawstwujtie! Dzień dobry! Wy Poljak?
— Tak jest.
Car wyciągnął dobrodusznie podeszew. Nie zrozumiałem, o co chodzi. Trzymał tak nogę przez kilka chwil podniesioną, aż nareszcie rzekł:
— Nu, poliży brat podeszew, poliży! Ja teraz ljublu Poljakow!
Poklepałem cara w kolano:
— Spuść pan nogę — powiadam — bo panu zdrętwieje.
— Kak to? Niechcecie lizać? — zapytał ze zdziwieniem.
— Nie mam apetytu.
— A to dziwny z Was Poljak! Wszystkie Poljaki, które do mnie przychodzą, jak Dmowski i inni, to zawsze dziury mi w podeszwach wylizywali! A ja teraz wljublon w Poljaczkach i wszystko im pozwałam... Ja, brat, nawet polskiego języka się uczę!... Wot co!... Posmotri!
Przy tych słowach pokazał mi elementarz polski Promyka.
— Sadiś, brat! O Polsce pogadamy!... Ja ci tak teraz kocham Poljaczków, że dzień i noc bym o Was mówił... Ponimajesz, brat?
— Ehę...
— Wot, brat, co ja ci powiem: Ja by chciał, żeby wszystkie Poljaki dostać do matuszki Rosji...
Strona:Szczypawka - Humorystyczne listy z terenu wojny.djvu/9
Ta strona została uwierzytelniona.