Strona:Szekspir - Północna godzina.djvu/26

Ta strona została przepisana.

do kościoła krokiem gallardy, a powracać do domu robiąc kuranta? Ja na twojém miejscu nie chodziłbym inaczej, tylko krokami powietrznémi, a nawet zawijając gdziekolwiek do przystani, stawałbym sobie nie inaczej, jak en pas de cinq! Co sobie myślisz? rycerzu! Czy świat na to, aby na nim zakopywać talenta? Patrząc na tę miąższość i skład twojéj nogi, zda mi się nawet, że została ona zbudowaną pod konstellaciją gallardy.

Sir Andrzéj.

Tak, jest ona w rzeczy samej dobrze zbudowaną, i wcale nie odbija w pończochach koloru płomienistego. — Pojdziemy-li gdzie na pohulankę?

Sir Tobijasz.

A dlaczegoż-byśmy pójść nie mieli? albo-ż nie rodziliśmy się oba pod kołem?

Sir Andrzéj.

Pod kozłem? To zapowiada odwagę i bitność.

Sir Tobijasz.

Nie, rycerzu! skoki i wybryki. Ale daj mi przecie widzieć swojego koziełka. Tak! wyżéj! wyżéj! Ot tak! wybornie! (Wychodzą.)