Ta strona została przepisana.
Fabijan.
Cicho! cicho!
Malvolio.
Wtedy, przybrawszy twarz stosowną i poprowadziwszy dokoła wyraziste spójrzenie, dam im poznać, że znam moje miejsce, i że potrzeba, aby oni znali swoje. Zatém, rozkażę przywołać naszego krewnego Tobijasza.
Sir Tobijasz.
Stryczki i petle!
Fabijan.
Och! na miłość Boską, cicho!
Malvolio.
Siedmiu z moich ludzi wybiega na złamanie szyi szukać go; a ja tymczasem marszczę czoło, nakręcam zegarek — albo może bawię się sobie z bogatym na palcu sygnetem – wtém zbliża się Tobijasz i oddaje mi pokorny ukłon.
Sir Tobijasz.
I ten-że nędznik żyć będzie?
Fabijan.
Cicho, choćby cię sześć zaprzężonych koni ciągnęło za język.