Strona:Szkice i studja historyczne T. 1.djvu/043

Ta strona została przepisana.

trzyć, a w wynikach tych znajdzie się przecież i jedno i drugie i trzecie, co na rzecz każdego kierunku przemówi. Tymczasem wojna nazabój. Na szczęście nie są straszne ani śmiercionośne tej wojny publicystycznej pociski.
Wielkiem jest niewątpliwie i poważnem zadanie dziennikarstwa, ale ma ono swoje granice, których mu pod grozą utracenia tej powagi nie wolno przekraczać. Taką granicą dla dzienników jest przedewszystkiem pole krytyki naukowej. Wykluczam tu oczywiście te wypadki, w których dziennik umieszcza krytykę podpisaną przez imię, które ma swoją wagę w naukowym świecie, i które, traktując rzecz z naukowego stanowiska, bierze za krytykę odpowiedzialność. Mówię o recenzji, która napisana przez publicystę, ma jedyną firmę w samymże dzienniku. Jeżeli taka recenzja jest wiernem sprawozdaniem z naukowej pracy, jeżeli porównawszy ją z dawnami, zaznaczy dobrze jej nowe wyniki, jeżeli w sposob trafny możliwy wpływ tych wyników zapowie, a o prawdzie i wartości ich sąd uczonym zostawi, jeżeli zaczekawszy na ten sąd, następnie go ogłosi, ― to sprawozdanie takie pojmuję ze strony dziennika jako rzecz obowiązku. Jeżeli jednak dziennik, nie czekając na ten sąd, zgóry apodyktycznie wyrokuje o naukowej pracy, to niewątpliwie zadanie swoje przekracza. Trudno wprawdzie nie stwierdzić i na tem polu wielkiego postępu. Niedawno temu każdy jeszcze znał się na meteorologji i stawiał horoskop pogody lub deszczu; dzisiaj z meteorologami i obserwatorjami meteorologicznemi współzawodniczą już tylko prorocy kałendarzowi. Ale o hipotezie naukowej Darwina wyrokuje już wielu; znawstwo historji, a cóż dopiero historji literatury, przyznaje sobie każdy, co pisze, a ten, co drukuje, uważa je za rzecz swojego honoru. Jakby to nie były umiejętności, i to jedne z trudniejszych, jakby one nie wymagały zupełnego im oddania się i mozolnych a fachowych studjów!
Jeżeli też krytyki prac naukowych, oparte na takiej szlachetnej niewątpliwie ale bezpłodnej, a nieraz nawet szkodliwe ambicji, nie są gołosłownym wyrokiem, to jakichże to na ich poparcie nie można się naczytać argumentów. Dbając mniej o obronę pewnej danej książki, niż o wyjaśnienie dzisiejszego stanowiska historycznej pracy i otaczających ją warunków, ograniczę się do tych