Strona:Szlachcic Zawalnia (1844—1846). Tom 1.pdf/70

Ta strona została skorygowana.

żek, rozmawiałeś z ludźmi uczonymi, musisz umieć wiele rozmaitych historji, dzisiaj wieczorem powiesz mi cokolwiek ciekawego.
Przypominałem więc w myśli z czémby się popisać, nic nie czytałem prócz historyków i klassyków; historja narodów nie jest zajmujący przedmiot dla tego, którego nie interesuje teatr świata i osoby grające rozmaite sceny, dla mego stryja jedna historja była Biblija, z świeckich zaś podań, gdzieś wyczytał, że Alexander Macedoński chcąc dowiedzieć się o wysokości nieba i głębokości morza, latał na gryfach i spuszczał się na dno oceanu, i taka śmiałość ludzka dziwiła jego i zajmowała: trzeba żebym i ja opowiadał cokolwiek w podobnym guście, postanowiłem więc zacząć od Odyssei Homera, gdyż w tym poemacie pełno jest czarow i dziwow, jak i w naszych niektórych gminnych powieściach.
Około dziesiątej godziny z wieczora, kiedy wiejscy mieszkańcy kończą swoje prace, mój stryj po modlitwie idzie do spoczynku i już zebrała się cała czeladź słuchać nowych powieści, a on rzekł temi słowy: — No Janko, popowiedz że nam co ciekawego, ja będę pilnie słuchał, bo dziś czuję siebie że prędko nie zasnę. — Ja tedy aby moje powieści lepiéj były zrozumiane od słuchaczów, opowiedziałem po krótce o główniejszych Bogach, Boginiach i bohatérach greckich, potém o złotém jabłku, o sądzie Parysa, o oblężeniu Troi, wszyscy słuchali z ciekawością i z zadziwieniem, słyszałem niektórych z czeladzi mówiących: hetaj baśni prypomnyć niemożna duża ciaszkaja.