Strona:Szlachcic Zawalnia (1844—1846). Tom 1.pdf/72

Ta strona została skorygowana.

tów sławniejszych greckich lub łacińskich klassyków, lecz jemu się najwięcéj podobała z Odyssei mądrość Ulisesa na brzegach Cyrcy i na wyspie Cyklopów, powtarzał mi nieraz, — a może kiedyś dawno i bywali tak ogromni olbrzymi, tylko to dziw, że z jedném okiem we łbie, ależ co za chytry ten Ulises, upoił, wykłuł oko, i wyjechał na baranie; nie mógł także zapomnieć szóstéj pieśni z Wirgiljusza, gdzie Eneasz wstąpił do piekła, powtarzał razy kilka temi słowy, — choć on był i poganin, lecz jakie szlachetne uczucie i przywiązanie do Ojca iść w tak niebezpieczne strony, ale jaka ich dziwna wiara, u nas duszeczki zbawione idą do nieba, a oni sobie wymyślili królewstwo niebieskie tak głęboko pod ziemią, dziwna rzecz! —
Pewnego razu rozmawiając ze mną zapytał — czy dawno byłem w Połocku?
— Rok bez mała nie miałem zdarzenia być w tym mieście.
Jeśli kiedy tam będziesz, dobrzeby się dowiedzieć od księży Jezuitów, jak się uczą moi Staś i Józio. O! nie zle być człowiekiem uczonym, ot! jak wasze opowiadasz z różnych książek, tego nieuk i we śnie nie obaczy; dobrze wszystko wiedzieć, ja będąc w Połocku i moja nieboszczka żona wiecznéj pamięci, prosiliśmy księdza Prefekta, aby nieżałowano rózeczek, rószczką Duch Święty dziateczek bić radzi, rószczka bynajmniej zdrowiu nie zawadzi. O! to piękne wiersze rószczka uczy rozumu i wiary; nasi niektórzy panicze pieszczeni u rodziców, tylko się i bawią z koń-